Z tym pytaniem spotykam się chyba najczęściej, jeśli rozmawiam z kimś o własnej edukacji. Warto więc może poświęcić tej sprawie kilka słów celem przekonania wszystkich, że brak wzroku w dzisiejszych czasach nie naraża nikogo na analfabetyzm.
Na początek rys historyczny. Kiedy w latach dziewięćdziesiątych zaczynałem naukę w szkole podstawowej istniały właściwie dwa sposoby na czytanie książek. Można było wypożyczać je z Polskiego Związku Niewidomych oraz Laskowskiej Biblioteki i czytać Braillem, lub korzystając z Centralnej Biblioteki Polskiego Związku Niewidomych pożyczać i słuchać na kasetach. Ta druga forma była rzecz jasna przyjemniejsza. Nie wymagała wysiłku, a zamiast pracować palcami człowiek kład się pod kołdrą i słuchał jak aktor czyta jakąś lekturę. Jednak obydwa rodzaje książek miały pewną wadę. Objętość.
Potop napisany w Braillu liczy sobie bagatela 30 tomów, więc książki trzeba było przywozić do domu workami i jeszcze znaleźć dla nich miejsce na półce.
Książki nagrywane na kasetach też brało się w pudłach. Lalka liczyła 33 kasety, a gdy już człowiek wybierał się do biblioteki, to brał jak najwięcej i wracał objuczony kartonami.
Wraz z upowszechnieniem się komputerów czytanie książek stało się prostsze. Każdą książkę można było bowiem zeskanować, a powstałe w ten sposób zdjęcie przerobić na tekst za pomocą specjalnego programu do rozpoznawania obrazu. Powstały w ten sposób dokument można było przeczytać korzystając z programu udźwiękawiającego komputer, który biorąc rzecz w uproszczeniu czyta to, co wyświetlane jest na ekranie monitora.
W ostatniej dekadzie czytanie stało się jeszcze prostsze. Po pierwsze na półkach sklepowych pojawiły się audiobooki, z których korzystają już wszyscy. Po drugie firmy produkujące sprzęt dla niewidomych stworzyły kilka urządzeń, do których można wgrać książka zapisaną czy to w formacie MP3 DAISY Czytak, czy jako plik tekstowy. W ten sposób w ciągu mniej więcej dwudziestu lat przebyliśmy drogę od worków i pudeł z książkami, do możliwości ściągnięcia książki przez internet i odtworzenia jej na urządzeniu, które mieści się w kieszeni spodni. Dzięki temu, żeby sięgnąć po książkę nie musimy nawet wychodzić z domu, a jeśli udajemy się w podróż, to zamiast walizki książek zabieramy małe urządzenie z dużą pamięcią wypchaną literaturą. O jednym z takich nowoczesnych sprzętów przeczytacie tekst w dziale nowoczesne technologie.
——
fot. : Christophe Moustier